stycznia 14, 2017

5 moich ulubionych patentów na naukę angielskiego

Witajcie!

Angielski dziś to w wielu środowiskach już absolutny standard, ale jednocześnie z perspektywy studencko - uczniowskiej wiem jak wiele młodych osób ma i tak z nim problem i jak łatwo nieużywana wiedza się ulatnia. Ze względu na to, że sama zaczęłam naukę dość późno, a o utrwalanie muszę stale dbać, postaram się jak najlepiej opowiedzieć Wam o pięciu ulubionych drogach nauki, które doprowadziły do tego, że spokojnie sobie radzę. Większość z witryn, o których poniżej wspominam, oferuje naukę również innych języków niż angielski, którego się dziś tak uczepiłam;) Zapraszam do czytania!

über alles

Najpierw króciutki wstęp. Odkąd tylko zaczęłam w podstawówce języki, maksymalnie pochłonął mnie niemiecki (wybrany przeze mnie, do dziś nie umiem powiedzieć dlaczego), jako wiodący. Byłam bardzo wkręcona w logikę słowotwórczą i wszystko co związane z czarno - czerwono - żółtą flagą sprawiało mi dużą frajdę. (Ryzykownie skonstruowane zdanie, ale chyba nikt nie pomyśli, że jestem fanką nazizmu;))

Wracając do języków, równocześnie miałam też zajęcia z angielskiego, ale były to naprawdę podstawy, przez co nie byłam w stanie zbyt wiele tłumaczyć, nie wspominając o swobodzie językowej. Przechodząc różne muzyczne perypetie, poprzez Tokio Hotel w wieku lat dziesięciu, trafiłam w gimnazjum na Rammsteina i jak się pewnie domyślacie, kult niemieckiego kontynuowałam w najlepsze. Myślałam nawet czy nie wybrać studiów pod tym kątem do czasu, gdy trafiłam do liceum.

Ze względu na zbyt małą liczbę chętnych na rozszerzenie z niemieckiego, byłam zmuszona chodzić na zajęcia do grupy z angielskim i się zaczęło... Absolutnie obrażona na los stwierdziłam, że książka od angielskiego, którego polubić nie chcę może mi służyć głównie jako podkładka gdy siadam na przerwach na zimnych schodach... Tak też było jakieś pół roku, dopóki pod wpływem kilku większych czynników uniemożliwiających mi kombinacje by uczyć się niemieckiego, zaczęłam się na ten język bardziej otwierać.

Ze względu na to, że osoby w mojej grupie miały w większości angielski od przedszkola, na początku miałam problemy. Szczególnie z tą piekielną swobodą. Ale ile czasu można tłumaczyć się przed sobą i innymi, że mając język na niższym poziomie i przez dużo krótszy okres, będę już po prostu odstawać i muszę mieć taryfę ulgową?

Oto 5 moich ulubionych sposobów nauki angielskiego (i ogólnie języków):



1. Quizlet

http://www.rcsdk12.org/Page/35574


Absolutny faworyt. Jeżeli kiedyś uczyliście się z papierowych fiszek to już wiecie na czym polega działanie tej witryny. Tworzymy listę słówek w dwóch językach, a następnie do każdego (z wyjątkiem słów typu odbyt, kolonoskopia i podobnych, o czym przekonałam się na własnej skórze) macie propozycje kilku obrazków.

Ta strona tworzy za Was fiszki, z których można potem się uczyć przeglądając je, wybierając który język ma być jako pierwszy, czy HEAD - GŁOWA czy GŁOWA - HEAD i co najważniejsze - słówka są czytane, co jest genialnym wsparciem dla wszystkich w tym mnie, którzy uczą się również ze słuchu.



Quizlet umożliwia nam tworzenie folderów ze słówkami, daje opcje "zaznacz gwiazdką" słówka, które sprawiają szczególny problem (potem mamy możliwość nauki wyłącznie gwiazdkowych słówek, co jest bardzo pomocne przed zaliczeniami, gdy przypomnieć musimy sobie tylko trudniejsze wyrażenia), współdzielenie się z nimi za pomocą linku z innymi a także inne opcje nauki dla osób, które nudzą się wyłącznie przeglądając fiszki.

Można zagrać w grę, gdzie za niepoprawne wpisanie wymaganego słówka zostajemy uderzeni, z fiszek układane są memory albo tworzony test, który także ma kilka kategorii - zadania na wybór słówka po spojrzeniu na obrazek, zadania na wpisanie słówek, zadania a,b,c. Oprócz zakładania własnych folderów, mamy dostęp do tych, które opublikowali inni użytkownicy (sami wybieramy czy nasz folder ma być publiczny czy nie) i możemy bez marnowania dodatkowego czasu, korzystać np z list słówek z działów konkretnych podręczników albo spisów stolic w poszczególnych stanach itp. Możliwości jest naprawdę masa.




Jest to naprawdę genialna platforma i komu tylko mogę, serdecznie polecam. Żałuję, że w liceum jeszcze o tym nie wiedziałam, bo miałabym dziś dostęp do szerszej bazy słownictwa zapisanego w folderach na moim koncie, a nauka byłaby duuuużo szybsza i przyjemniejsza:)) Co warto zaznaczyć, jest to strona na której założycie konto za darmo. Dopłacić można za jakieś bajeranckie obrazki jeżeli nie jesteśmy w stanie wybrać żadnego z 6 proponowanych dla naszego słówka, ale osobiście uważam, że można spokojnie przeżyć z tą szóstką i nic nie dopłacać;)

PS: Quizlet od jakiegoś czasu jest dostępny także w formie aplikacji, więc wymówka, że nie ma w domu czasu na naukę słówek jest naprawdę słaba, bo można się uczyć dosłownie wszędzie i kiedy tylko się chce.


2. Globalne czaty


To temat, który szerzej poruszałam na CO TY MASZ NA GŁOWIE w poście, w którym opisuję zagraniczne metody naturalnej pielęgnacji włosów. Na czat trafiłam w zasadzie z nudów. Po rozmowach z masą osób i szeregiem nieszczęsnych HORNY BOYS, myślę, że mogę się na ten temat wypowiedzieć w końcu pełniej.

Czat, na którym najpierw pisałam był globalny, więc było tam czuć, które rejony mają największe wpływy ilością osób. Najwięcej było ludzi z Indii, szczególnie takich , którzy na starcie po napisaniu HEY od razu prosili o link do konta na facebooku... Magia nowych znajomości?:D Szczerze mówiąc, na naprawdę wiele osób, z którymi rzeczywiście rozmawiałam, poznałam może maksymalnie 5 takich, z którymi był to przyjemnie spędzony czas. Jednak większość z tej piątki poznałam na czacie ukierunkowanym tylko na angielski, więc zaczęłam wystrzegać się globalnych.

Zalety? Poznawanie ludzi w absolutnie różnym wieku, sytuacji materialnej i części świata. Gdy byłam tam aktywna, znaliśmy się nawzajem mniej więcej i spośród osób, które najbardziej pamiętam był np. emerytowany pilot Leo, który potrafił przysnąć w trakcie rozmowy; 35 mężczyzna z Uzbekistanu, który potrafił opowiedzieć mi więcej o naturalnej pielęgnacji włosów w jego kraju niż kobiety, które pytałam; rosjanka opowiadająca mi o metodach pielęgnacji włosów przez jej babcię; para, która chciała mi wysłać po kilku wymienionych zdaniach swojego facebooka żeby przedstawić mi swoją rodzinę i pokazać jak żyją; chłopak, który po półgodzinnej rozmowie oświadczył, że od teraz jestem jego dziewczyną ze względu na nasz "staż"... Ludzie są naprawdę różni i mają całkiem odmienne pobudki logując się na czacie. Można spotkać naprawdę wiele osób, które mimo "fajnej" pracy, nie umieją sobie ułożyć życia prywatnego albo jakieś mają, ale nie potrafią się nim cieszyć, bo wierzą, że u innych słowo DOBRZE znaczy coś lepszego niż u nich.

Może brzmię trochę pesymistycznie, ale ze względu na to, że udało mi się zdobyć znajomość na ponad pół roku, polecam taką formę nauki. Nic jak codzienne używanie języka w rozmowie i tłumaczenie swoich myśli, nie było dla mnie tak skuteczne. Oprócz tego na czacie nauczycie się jeszcze nie tylko angielskiego jako takiego, ale również internetowych skrótów, których niektórzy trochę nadużywają pisząc np.:

hi


h r u


asl?


Zapomniałabym, to także świetny sposób na wyleczenie się z kompleksów. Wiele osób, które znam, wstydzi się mówić po angielsku, bo boją się złej wymowy. Na czacie czy być może jakiś innych formach rozmów (np. głosowych) można naprawdę zobaczyć i usłyszeć, że każdy ma inny angielski i nikt się tym nie przejmuje! Co lepsze, okazało się, że budowane przeze mnie zdania oparte na kilku prostych czasach, z ominięciem tych, z którymi miałam większe trudności, wcale nie odstają i w żaden sposób nie uniemożliwiają mi komunikacji, a przy odrobinie chęci pozwalają na wyciąganie gramatycznej wiedzy z tego, jak piszą użytkownicy, których angielski jest faktyczne lepszy.

Ja rozmawiałam szczególnie na englishchats.org


3. Ororo.tv


www.ororo.tv


Tu uderzamy już w klasyczny punkt na liście nauki angielskiego - filmy i serialne bez tłumaczenia. Ororo to o tyle ciekawa witryna wśród innych tego typu, które widziałam, że można tam modyfikować pod siebie prędkość odtwarzania, czemu oczywiście towarzyszy opcjonalna obecność napisów. To szczególnie użyteczne gdy zaczyna się naukę i nie jest pewnym czy wszystko się wyłapie ze słuchu. Zmniejszenie prędkości i napisy - gwarancja większego zrozumienia!




Ja dzięki tej stronie trafiłam na bardzo sympatyczny serial pt. "Freaks and geeks", który oglądałam bez tłumaczenia (w większości jednak na youtubie, a nie na ororo. Słownictwo nie było tak wymagające żebym zwalniała ) i nieznane słówka, które tłumaczyłam na bieżąco, zapisywałam na quizlecie, co potem rzeczywiście poprawiało moje rozumienie treści przy oglądaniu kolejnych odcinków.

Niestety ten serial miał tylko jeden sezon i mimo fantastycznej atmosfery i bardzo pogodnego przekazu nie znalazł wówczas większego grona odbiorców nad czym bardzo ubolewam:C Obecnie jestem na etapie poszukiwania godnego następcy.


4. Lyricstraining


Kolejna świetna strona, tym razem bardziej w kategorii muzyka. Jest to coś w rodzaju edukacyjnego youtube'a. Możemy wybierać teledyski z różnych gatunków - dla wielbicieli ciężkiej muzyki też się coś znajdzie (czarne dusze łączmy się!).

Najpierw wybieramy poziom:



A potem wszystko polega na tym, że w tekście piosenki, który jest wyświetlany w trakcie odtwarzania teledysku, na bieżąco musimy wpisać w luki słówka, które słyszymy (albo po prostu pamiętamy znając słuchaną piosenkę). Gdy tego nie zrobimy, piosenka zatrzyma się i mamy opcję spróbowania jeszcze raz - nagranie cofa się do zdania, w którym mamy coś uzupełnić. 

To zatrzymywanie to naprawdę dobry patent dla mnie, która dłuuugi czas nie chciała mimo wszystko próbować zrozumieć ze słuchu, a co najważniejsze - pozwala poznać pisownię wielu słów, których czasem zwyczajnie nie znam, a jeśli nie znam, nie jestem w stanie ich wyłapać z samych nagrań bez przeczytania. Potem magicznie okazuje się, że jakieś nowo poznane przeze mnie słówko istnieje od dawna też w innych piosenkach, ale wcześniej moje ucho nie umiało go wyłapać przez brak kontaktu z oczami. Mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli:)




5. Po prostu czytać, myśleć i... mówić!

myśleć

Niezależnie czy jesteście jakoś motywowani pytaniami przez otoczenie, warto tłumaczyć na inny język swoje myśli. Jest z tym  tyle dobrze, że po pewnym czasie można się już przyzwyczaić i równocześnie myśleć "na dwa języki". U mnie to chyba najważniejszy punkt w nauce angielskiego i rozpoczęty już kiedyś, gdy jeszcze nie uczyłam się tak naprawdę angielskiego na poważnie, a oglądając jakieś nudnawe seriale zaczęłam w głowie próbować tłumaczyć dialogi, używając słownictwa, które wówczas miałam. Choć było dość ubogie, kombinowałam i dziś zawsze się śmieję, że jestem w stanie przekazać każdą informację, niezależnie od dziedziny, do której się zalicza. Wszystko jak najprościej. Jeśli będziecie tak kombinować, będziecie w stanie przekazać każdą informację, niezależnie od obszaru, który ona obejmuje. Będzie prosto, ale zapewnia to komfort, że w żadnej sytuacji nie będzie opcji, że nie znam odpowiedniego słówka i ktoś mnie negatywnie zaskoczy, sprawiając kłopot z komunikacją.


pisać

Listy TO DO (na początku na wzór jakiś znalezionych w internecie, jeżeli jest problem z tym jak poprawnie sformułować punkty), pamiętnik po angielsku, prace do szkoły i wszystko co wpadnie do głowy!

czytać

Tak jak wspominałam w poście o TUMBLR, również dzięki kontu tam jestem codziennie pozytywnie zmuszona do przypominania sobie słówek chcąc tłumaczyć różne wpisy albo cytaty.  Serwisy informacyjne interesują mnie już mniej, ale także są dobrą alternatywą dla klasycznych metod. Tak samo anglojęzyczne blogi, anglojęzyczny YouTube (kanały w dziedzinie, która nas interesuje - warto korzystać z dostępu do tyyyylu języków, których przedstawicieli tam znajdziemy).
Chętnie czytałabym też niektóre książki w oryginałach, ale przeważnie przypominam sobie o tym np. w kontekście Olivera Sacksa albo poezji Morrisona, co byłoby dość problematyczne ze względu na średnio przeciętny język... Ale jeszcze wspólnie się przekonamy - zacznę tak czytać!:D

mówić

To najprostsze a najtrudniejsze. Znam osoby, które znają angielski w stopniu komunikatywnym a mają maksymalną blokadę by go użyć i wolą poczekać aż zrobi to ktoś inny gdy np. ktoś na ulicy je zaczepi i o coś spyta. Dla mnie studia były pod tym względem fantastycznym krokiem, bo zaczęłam mieć częsty kontakt z angielskim mówionym. Czasem potrzebne jest aby komuś coś wyjaśnić, czasem chcąc nie chcąc trzeba wysłuchać czyiś opowieści w tramwaju gdy jedzie grupa z Erasmusa, wymienić komuś sos, który wcześniej kupił a nie zna słowa ZWROT a czasem na zajęciach wykładowcy używają prezentacji, które są po angielsku i to z nich należy się uczyć na zaliczenia (angielski statystyczny boli, ale przynajmniej zna się DATE, RANGE, SAMPLE...).


Te wszystkie punkty, gdy tylko się w któryś już wplączę, pokazują mi jak bardzo żałowałabym nie decydując się na naukę angielskiego kilka lat temu. Na ten moment nie wyobrażam sobie siebie dzisiaj, nie znające tego języka. Leżałabym na wielu płaszczyznach.


Wiem, że temat tego posta może wydać się niektórym osobom bardzo dziwny, bo tak jak na wstępie wspominałam, angielski jest już standardem. Jednak zawsze warto go szkolić, nie tylko w wyraźnych problemach, a w szkole nie zawsze jest informacja o wskazówkach jak to robić, nie opierając się wyłącznie na suchej nauce z książki i zeszytu;)


A Wy korzystacie ze wspomnianych witryn? Macie jakieś swoje ulubione drogi nauki języków?:))



3 komentarze:

Copyright © 2016 Hansownie , Blogger