Jeszcze na śniegu widać nasze dawne kroki
Powoli i bezwzględnie jednak zanikające
Może gdybyśmy mieli odwagę
Mróz by na zawsze utrwalał i nie szkodziło słońce?
Wgłębienia w skórze tak świeże, ogniste
Palą z braku muśnięć, umierają powoli.
Nic im nie przypomina tego co je stworzyło
Własne ręce zawodzą, nie mają tej kontroli.
Wszystko więdnie, wysycha
Ściąga do wnętrza, dzieli
Mnie od reszty mnie samej
Choć zrobiłam jak chcieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz